piątek, 20 września 2019

SAMOTNE RODZICIELSTWO

Wczoraj jechałam tramwajem i widziałam kilka twarzy smutnych  mam. Siedziała przede mną kobieta pochylona zamyślona przed nią wózek z dwuletnim synkiem. Widać gołym okiem zatroskanie na jej twarzy, wielki problem. Mam nadzieje, że w domu czekało na nią wsparcie. Ile jest jednak kobiet/mężczyzn  samotnie wychowujących dzieci, które maja mętlik w głowie i znieczulicę dookoła i brak zrozumienia od partnera, bądź jeszcze dodającego  trosk, a oni ślą dzieciom całusy, śpiewają kołysankę do snu. Znam kilka mam samotnie , wychowujących dzieci i teraz przypomniało mi się, że znam również mężczyznę, który po śmierci żony, bez wsparcia rodzinny, sam zajął się wychowaniem syna. Jego syn jest teraz dorosłym człowiekiem, odnoszącym sukcesy w "dziedzinie koni". Pamiętam jedną z rozmów z owym ojcem, jak cudownie tłumaczył synowi różne jego pomysły. Aby go zniechęcić do jakiegoś pomysłu, nie zakazywał, ale wymyślał historyjki, które miały dać do myślenia chłopcu i zaniechania realizacji idei. Jest on cudownym ojcem, nauczył syna odwagi, mądrości życia i działania.

Jeśli zaś chodzi o samotne mamy- mam kilka koleżanek, samotnie wychowujące dzieci. I zawsze pochylam czoła jak widzę, ile pracy angażują w wychowanie swoich dzieci, będąc na co dzień zdane na siebie. Jak ciężko jest czasami wszystko ogarnąć, jak nie możesz zadzwonić do kogoś i powiedzieć "Zrobisz to, zrobisz zakupy, odbierzesz dziecko," bo ja źle się czuje.

Są to całkowicie różne kobiety, ale łączy je jedno- wielka samodzielność i ogromna miłość do dzieci. Miłość wielka, ale mądra, dzieci są samodzielne, odważne- tak jak ich mamy. Oczywiście odrazu zaznaczam, iż nie umniejszam kobietą żyjących w związkach ;), sama należę do tego grona. Jednak czasami widzę wielką różnice, może wymuszoną sytuacją, iż dzieciaki przynajmniej tych kobiet, o których piszę, są bardziej mówiąc kolokwialnie "ogarnięte"- nieidealne , ale bardziej myślące ;)...ale to może tylko moje wrażenie.

Pierwsza z kobiet, urodziła córeczkę, będąc młodą osobą- w polskich warunkach, jest bardzo młodą mamą. Młodą ale cudowną. Po mimo, iż wiele lat była sama, pracowała, uczyła się, super wychowała swoje dziecko. Nie marudziła, nie myślała o sobie tylko całe jej serce przepełnione było miłością dla córeczki. Oprócz tego, że wychowała samodzielną małą istotkę, to nauczyła ją co to jest radość z życia i uśmiech na codzień. Znamy się od ponad roku z tą dziewczyną, ale wystarczył rok, aby ona i jej córeczka skradły moje serce, przebywanie z nimi to sama przyjemność i śmiech.

Inna kobieta- samotna matka dwójki dzieci, samodzielność na 200%. A jednak syn dostał się do jednej z lepszych średnich szkół. Córka bardzo kocha swoją mamę i najchętniej to by jej nie odstępywała na krok. Rodzeństwo się kłóci jak każde, ale widać pomiędzy całą trójką wielką miłość, chęć niesienia pomocy. Uwielbiam tą koleżankę, zawsze rozmowy są wesołe, po mimo wielu wysiłku jaki wkłada w pracę, wychowanie dzieci i tysiące innych spraw, jest bardzo pozytywną osobą.


Trzecia bohaterka- Trzecią to ja uwielbiam, szczerość jak mało kto, otwartość, uwielbiam z nią każde ze spotkań, jest zawsze zabawnie ale i też wiele mądrości. Sama od kilku lat wychowuje dziecko z autyzmem. Zaangażowana w 100%, walczy o lepszą przyszłość małego każdego dnia. Codziennie jeżdzi na rehabilitację i tysiące innych zajęć. Jest mega zmęczona, ale też jest mega wytrzymała. Każdy jej dzień jest pełen stresów. Niestety w Polsce niby edukacja do przodu i naród tolerancyjny ;) ale jak jej dziecko ma atak to dalej słyszy komentarze " Źle wychowany" itd i czuje wzrok przechodzących osób. Jak cięzko być innym w Polsce - to jest osobny temat, ale dlaczego jest taki zacofany poziom edukacji na temat autyzmu?? Niby są kampanie w telewizji itd. ale dalej jest to ocenianie, komentowanie...Zamiast wsparcia, bądź nie zwracania uwagi to jeszcze wbijanie szpilek matce, która stoi na środku rynku i próbuje uspokić swojego synka i siebie. Niejedna mama już by nie wytrzymała, leżała z depresją ale ona daje rade po mimo chwil załamania, po mimo braku pomocy idzie na przód i wierzę, że za kilka lat będzie miała najcudowniejszego synka na świecie, który będzie jej przyjacielem i dumą... :) Ja nie widzę w nim dziecka tylko z autyzmem, on jest cudownym małym człowiekiem, z piękną duszą i umysłem...wystarczy chcieć popatrzeć głębiej, a nie tylko oceniać....

Kolejną kobietą jest osoba, którą znam bardzo długo. Los jej się tak ułożył, że również jest sama. Sama, ale jaka dzielna. Prze do przodu w pracy, robi różne szkolenia, rozwija swoje pasje i ma dalej w głowie swój rozwój. Jej syn, jest jednym z najlepszych uczniów w klasie, jego wiedza na temat geografii jest potężna- lepiej nie wchodzić z nim w dyskusję w tej dziedzinie , bo przegrasz. Znacie jakieś inne dziecko, które mając 11 lat, już wie, że będzie na maturze zdawał geografię??? Hehehe... Nie tylko szkoła, ale ta cudowna mama zrealizowała marzenie swojego synka, rok temu wybrała się z nim na wycieczkę do Japonii...Samotna mama? Japonia? Skąd kasa? Z oszczędności i ciężkiej własnej pracy i tyle. I niestety spotkała się w szkole dziecka z efektami zazdrości od strony innych rodziców, zamiast radości, że ktoś jest szczęśliwy. O matko, kolejny raz polska życzliwość dla samotnej matki hehe...tragedia z komedią.

Ostatnia osoba, najbliższa mojemu sercu, moja ukochana Babcia. Oj czasami, jak słucham jej opowieści jak ciężko było w czasach 60-tych, 70-tych wychowywać samej. Jak musiała pracować na 2 etaty, jak musiała dawać dzieci do tygodniowego żłobka, jak musiała walczyć o każdy grosz, gospodarować pieniędzmi, żeby mieć co dać dzieciom do jedzenia i ubrania dla dzieci. Kiedyś mi opowiadała, jak musiała nieść dzieci do żłobka, nie miała wózka, była ostra zima, szła i trzymała dzieci na rękach, po dwóch stronach, od latarni do latarni i odpoczywała, żeby je donieść na miejsce. Często jak muszę gdzieś Zosię nosić i zaczyna mnie boleć ręka, to wtedy myśle o tej sytuacji mojej Babci i wtedy dostaję zastrzyku energii ;)....I zaczynam niemal biec... I nie chodzi o porównywanie, tylko wiara w to, że człowiek może wiele rzeczy "przejść" ,tylko musi być dzielny.

Są różne kręte drogi życia, są różne schematy życia, różne modele na szczęście...tysiące recept na szczęśliwe życie...Czasami mamy wrażenie, my rodzice, że nie damy rady, że nasze życie prywatne, zawodowe itd jest beznadziejne, ale wierzę w to, że dzieci stanowią niezwykłą siłę napędową, to iż musimy dać radę każdego dnia, po mimo braku sił i chęci czasami, czyni nas- rodziców- lepszymi ludźmi, bardziej dzielnymi i mądrymi. Ja też mam takie momenty w życiu, ale jak spojrzę na te moje 3 mordki to zaczynam wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że trzeba być cierpliwym w życiu i cieszyć się małymi momentami nawet jak jest bardzo źle. Jak jesteś samotnym rodzicem, bądź jesteś w związku ale czujesz się osamotniona ( to temat na inny post) bo i tak masz wrażenie, że sama wychowujesz dzieci to problemy piętrzą się i odczuwasz złość, smutek i nerwy, ale trzeba się uspokoić, wziąć głęboki oddech i zamknąć oczy...po mimo, iż czasami łzy lecą i wyobrazić sobie za kilka lat, jak nasze dzieci usiądą do stołu z nami, jak zrobią ci kawę i będziecie rozmawiacie i będziecie się śmiać i będzie cudownie ....Wszystko da radę przetrwać, kiedy całe swoje serce przepełni miłość do dziecka...sądzę, że nie ma nic silniejszego jak miłość rodzicielska. Jak patrzę na moją Babcie, że dała radę, nie była idealną mamą  (bo takie nie istnieją !!!) , ale dalej zachowała radość życia i cudowną mądrość życiową....



Paulina - mama Zuzi, Józia, Zosi  :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz