sobota, 15 czerwca 2019

PRZEMYŚLENIA DŁUGOFALOWE ;) JA I 3 BĄBLI

      Oj długo mnie nie było, oj bardzo długo, ale wpadłam po uszy w moje macierzyństwo. Ten okres "nie-pisania" - to czas wielkiej nauki życia, wielu doświadczeń, radości i smutków... tak dokładnie po prostu życie- mógłby, ktoś inny pomyśleć i zapewne miał by racje - ale dla mnie ten czas jest wyjątkowy inaczej, mam wrażenie jak by moja dusza przeżywała jakieś specjalne doświadczenie. Może ktoś powie, że zwariowałam, że mam kryzys wieku lub może cierpie na deprywacje snu, ale moja psychika ma się dobrze, tylko " wskoczyła na wyższy poziom". Jest 1 w nocy, nie mogę zasnąć,obok mnie moja Zuzka, która też ma problem z zaśnięciem, więc ona ogląda coś na telefonie, a ja pomyślałam, że może w końcu wrócę do pisania mojego ukochanego bloga- mam w końcu czas!...Zacznę, że w ciągu roku czasu poznałam mnóstwo nowych ludzi, setki rozmów, miliony moich myśli....ale jedna myśl najważniejsza....jak ja kocham być mamą...jak moje dzieci stanowią moje światło życia... kiedy patrzę na moją, już nastoletnią Zuzie, serce mi pęka z miłości. Po mimo zmagania się z jej dorastającą psychiką i konfliktami między nami, ja codziennie słyszę od mojej ukochanej Zuzienki -" Mamo- wiesz, że Cię kocham...i jesteś cudowną mamą"...kiedy mój Józek całuje mnie w czoło i mówi rano "Kocham Cię ", kiedy najmłodsza Zocha biegnie i krzyczy "Mamuś" jak mnie widzi- to są te momenty, to jest ten najcenniejszy czas, to są właśnie te słowa, magiczne słowa, które dają mi siłę, dają radość, szczęście...wszystko co najlepsze płynie od dzieci...
Zawsze miałam w duszy ową potrzebę posiadania dzieci, ale mam wrażenie , że po urodzeniu Zosi, ta moja dusza stała się jeszcze bardziej wrażliwa, bardziej doceniająca każdy dzień, każdą minutę spędzoną z dziećmi, uśmiech każdego z nich. Jest to niesamowite uczucie, takie szczęście!!!

Oczywiście, żeby nie wyszło, że mój każdy dzień z dziećmi jest  słodki jak cukierek, oczywiście są gorsze dni, kiedy marzę o chwili dla siebie, kiedy nie usłyszę poraz setny "Mamo!!!", ale kiedy znajduję tą chwile, moje myśli są "przy dzieciach". Czasami słyszę od przyjaciół - "Pomyśl o sobie"...ale ja i dzieci to jedność...i koniec. Na obronne moją - nie zwariowałam- też wychodzę bez dzieci, spędzam wieczory z przyjaciółkami. Ale czuję całą swoją osobą, że moje powołanie w życiu to są dzieci. Praca, moje jakieś marzenia itd. mogą poczekać, najważniejszy jest ten czas podarowany dzieciom. Ten czas nigdy nie wróci, więc jeśli mogę go spędzić z najważniejszymi osobami mojego życia, to czemu nie wykorzystać owej szansy? Ja wiem, że to nie pasuje do obrazu wyzwolonej kobiety dzisiejszych czasów...ale myślę sobie, że jeśli czas tak szybko pędzi, a ja mam możliwość wykorzystania go ten  sposób to nie jest nic negatywnego. Nie powiem, czasami jak ogarniam dom poraz któryś to sobie myślę..."Oooo w pracy miałam bym prościej i tak zwane bym rozwijała swoje umiejętności"...ale jak zaraz popatrzę na Zochę i na jej malutkie rączki, które próbują otworzyć pudełko i jej śliczny uśmiech, to zaraz te myśli odlatują gdzieś daleko. Uwielbiam kiedy starsze dzieci wracają do domu i jak mała Zocha cieszy się na ich widok, jaka jest szczęśliwa, jak oni ja przytulają i mówią do niej - piękne momenty które by mi uciekły przez to, że jestem w pracy. ODRAZU zaznaczam, iż nie krytykuje mam, które musiały/chciały wrócić do pracy. To są wyłącznie moje osobiste przemyślenia, dotyczące wyłącznie mojego macierzyństwa. Posiadanie 3 dziecka uświadomiło mi również jak ja lubię przebywać wśród dzieci, jak kocham ich świat, jak lubię "wchodzić w ten świat i starać się patrzeć oczami dzieci"...to jest cudowny świat...pełen dobroci. Na pewno posiadanie tej mojej wspaniałej trójeczki uświadomiło mi ponownie, że moja praca powinna być związana z dziećmi, z ich problemami, pomocą im i ich rodzicom- bo ja to uwielbiam i staram się rozumieć, nie oceniać, ale próbować rozumieć, rozumieć i jeszcze raz rozumieć. Odkąd przeprowadziliśmy się na wieś, w naszym domu w weekend jest mnóstwo dzieci- nasz dom jest otwarty, dzieci mogą nocować, spędzać z moimi dziećmi całe dnia- jest to cudowne, pełno dzieci w domu, ten gwar, ten śmiech, te wspólne rozmowy przy stole, te "ich konflikty", problemy- JEST TO DLA MNIE CODZIENNIE NOWE , NIEZWYKŁE DOŚWIADCZENIE!!!. Uwielbiam obserwować i słuchać ich dyskusję- są jednocześnie mix mądrości dorosłych, ich myśli, ich perspektyw, bronienia swojego zdania plus pełne pasji, pełne radości... żeby dorośli brali przykład z dzieci- to było
by super.

Wesołe są dla mniej sytuacje, jak jestem razem z nimi w domu, czy na placu zabaw itd. jak Józek mnie poucza " Patrz na Zochę, zobacz zaraz ucieknie itd. itd." Ja na to odpowiadam " Józek, uspokój się, Ciebie wychowałam to i Zoche też"....Ale on tak cały czas mnie poucza...Taka odpowiedzialność u 8-letniego chłopca, troska o siostrę- zawsze mnie to wzrusza. Zuza za to jest jak moja kopia w wychowaniu Zochy- na luzie, ale konkretnie. Uważa na nią, ale też nie panikuje. Ja
k Zocha ma histerie Zuzanka zawsze do niej mówi "Nie wymuszaj, przestań robić histerie". Zupełnie inaczej słyszę te słowa jak sama je wypowiadam, a jak inaczej brzmią w ustach Zuzi. Ale to też dla mnie są "znaki" jak dzieci biorą przykład od nas rodziców....w takich prostych słowach jak zwroty do kogoś, to jak my rodzice musimy uważać na to co robimy, jak okazuje uczucia, jak żyjemy wśród ludzi nasze dzieciaki cały czas nas obserwują i są wybitni w ocenianiu czy udajemy. Ja codziennie jestem pod wrażeniem jak funkcjonują dzieci- jak widzą świat, jak obserwują dorosłych, jakie mają przemyślenia, jakie mają zdanie na różne tematy. Ale żeby to wszystko zauważyć należy być z dzieckiem-nie mówię o całym dniu- ale poświecić mu 30 minut dziennie- porozmawiać w trakcie gotowania, jedzenia itd.- ODŁOŻYĆ TELEFON!!! i być z tym swoim skarbem naprawdę. Ostatnio coraz bardziej obserwuję, że rodzice siedzą na telefonach i nie rozmawiają z dziećmi. Zastawiam się jak można przekładać informację na telefonie nad rozmowę i popatrzeniu dziecku w oczy, kiedy do Ciebie mówi. Mówi się o uzależnieniu dzieci od elektroniki, ale może trzeba spojrzeć dalej i zobaczyć skąd biorą przykład? Przykre jest obserwować w restauracji jak cała rodzina siedzi na telefonach/tabletach...czasami jak tak obserwuję takie zjawiska, to mam ochotę podejść do rodzica owego dziecka i zapytać się czy wie jaką krzywdę wyrządza dziecku, pozwalając mu na korzystanie z tableta/telefonu non stop. Dziecko nawet nie odrywa wzroku, kiedy
mu kelnerka przynosi jedzenie, nie podziękuje, żadnych relacji społecznych. Umie grać, ale nie potrafi przeczytać Menu i samemu zamówić,a jak już dostanie to jedzenie , to jedyna myśl, to jak ustawić telefon - aby móc jeść i grać. Coraz więcej dzieci otyłych- ktoś powie "Aaaam , bo fast foody jedzą..." . Ja też jadałam za dzieciaka chipsy, czekolady, ale byłam szczupła jak większość dzieci- bo się ruszałam i tyle. Jak słyszę, że matka jest eko, cukier nie, gluten nie itd. ale tablet w dużych ilościach- TAK, to gdzie ta równowaga? Ale każdy ma prawo wychowywać jak chce i tyle. Nie mi oceniać drugiego człowieka, bo nie mam prawa do tego...ale na swoim blogu mogę napisać, co myślę? ….Sadzę, że tak...bo żyjemy podobno w kraju tolerancji i serdeczności....ale czy na pewno? O tym w innym poście...jest 2 w nocy...czas pójść spać....Jeszcze tylko ucałuje dzieciaki na dobranoc w czółko, popatrzę na ich śpiące twarze i znów poczuję miłość w moim sercu i będę mogła zasnąć z myślą, że jutro czeka mnie kolejny cudowny dzień z nimi...DOBRANOC :)

Paulina- mama Zuzi, Józka i Zosi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz