poniedziałek, 26 czerwca 2017

I JUŻ PO DRUGIEJ STRONIE ...

Oj dawno mnie tu nie było… Całkowicie zatopiłam się  w "nowym życiu", po urodzeniu Zośki. Widzę, iż ostatni roboczy post zaczęłam konstruować tydzień po porodzie, ale jak widać nie skończyłam :). Obecnie jestem  już prawie 4 miesiące mamą trójki dzieci- pięknie nazywaną "Wieloródką"- okropne określenie, takie kategoryzujące, jakoś dla mnie lekko nasiąkniete patologicznym wymiarem.


Zocha urodziła się niestety w Walentynki… biedna całe życie będzie słyszała "Oooo, w Walentynki, jak fajnie" ;). Trudno, będzie musiała żyć z naznaczeniem. Poród jak to poród do prostych czynności nie należy, ale to w osobnym poście opiszę. Teraz czerpie niesamowitą radość z posiadania trójki bąbli.
 Bąble starsze bardzo fajnie weszły w role starszego rodzeństwa (oczywiście euforia minie po jakim czasie- jak przy nowej zabawce…mi zapewne też w pewnym momencie nie będzie, aż tak wesoło ;) ), ale jest cudnie. Jednak starsze dzieci w domu i noworodek to jest dobry mix. Mogę się spokojnie wykąpać, kiedy oni są w stanie wziąć Zochę na ręce i utulić do snu. Zuzia tweirdzi, iż żadna niania nam nie potrzebna, iż ona się zajmię Zosią. I nie ma co dyskutować, iż ma rację. Oczywiście dla sprostowania - nie będę córką się wysługiwać, ale też uważam, iż dziecko powyżej 5 roku życia jest w stanie zająć się swoim młodszym rodzeństwem. Mogłam owe obserwacje dokonać jeżdżąc tu i tam. I nie trzeba wychylać nosa poza Europę, baaa poza Polskę.  Na wsiach, w rodzinach wielodzietnych, czy niestety patologicznych owy proces, iż starsze zajmuję się kompleksowo młodszym jest normalne. Uważam, iż taki schemat jest normalny pod warunkiem, iż nie wykorzystuje się straszego dziecka. Uczy to odpowiedzialności za kogoś słabszego, myślenia i przywiązania do rodziny. Ja mając 10 lat zostałam siostrą i powiem szczerze, iż cały czas, aż do wyprowadzki zajmowałam się bratem. Owa opieka wynikała z chęci pomocy rodzicom, odciążenia mamy i była to dla mnie frajda i niezwykły krok w dorosłość- byłam dumna, iż jestem w stanie sama zająć się bratem, nauczyć go czegoś. Wszędzie go brałam. Jak poszedł do żłobka, oj pamiętam przezywałam niezwykle jego pierwszy dzień, w szkole cały czas myślałam jak najszybicej pójść po niego… Opieka nad bratem nauczyła mnie emaptii wobec innych, wyczuwania emocji i reagowania na nie. Owe cechy przydają się później w życiu.
Powiem szczerze, iż trochę miałam obawy jak to będzie z ogarnięciem się - mała Zocha, szkoła. zajęcia dodatkowe itp.- ale dajemy radę. Grunt to organizacja i generalnie pogodzenie się z owym faktem, iż przez kilka dobrych lat "nie ma za bardzo czasu na opieprzanie się i jęczenie". Po uszy wpadłam w rytm;

  • 4:30-5:00- karmienie Zosi, aby móc wszystko zrobić na spokojnie
  • 5:00 - pobudka i wstanie z łóżka
  • 5:30- szykowanie śniadania/ śniadaniówek
  • 6:00/6:250 ulubiona :P ma czynność- BUDZENIE DZIECI- to jest czasami moment lekko mnie nerwicujący bo trwa przez 30 minut. Już tyle sposobów użyłam, aby ten poranek umilić…np. ściąganie ich za nogi i ciągnięcie do salonu, puszczanie Czeskiego Budzika https://www.youtube.com/watch?v=GAL73ieL1LE ,  bądź Króla Julianna https://www.youtube.com/watch?v=Q30yNQg5YC0  , ale najlepszy sposób, to zdjęcie kołder - wtedy lekko wkurzeni się budzą i biegną za kołdrą i uciekają ;).
  • 6:30-6:50 -śniadanie
  • 6:50-7:00 - mycie zębów i sprawdzenie tornistrów- zawsze coś ginie ;)
  • 7:05-7:10- wpakowanie się do auta i do szkoły
Grunt to dobra organizacja. Już wiem dzień wcześniej co włożę do śniadaniowek i przygotowane ubrania.

Potem ja mam czas na posprzątanie,  na nakarmienie Zochy co trwa  do godziny 9. Potem pranko, sprzątanko itp. do 11- Zocha często uczestniczy w owych zajęciach. Koło 11 kolejne karmienie i drzemka małej. Wtedy mam przyjemność- kąpiel w wannie i kawusia i książka/gazeta. O 12 Zosie się budzi i się ogarniamy, Kolo 13 wyjazd do Wrocławia, trzeba zrobić zakupy i pojść po bąble. Powrót miedzy 16-17 i czas relaksu dla dzieci- maja zawsze z godzinę na zabawy- obecnie grami w piłke nożną w ogrodzie jak i bapingtona, jazda na rowerach, skakanka. Ale od tygodnia, dokładnie od niedzieli mamy nowych lokatorów w domu. Mamy udomowioną kotkę- wsiowa, ale cały czas gdzieś kręci się po domu, czasami spała- bardzo miła i czyściutka- i w niedzielę, schowała się w Zuzi pokoju w komodzie i nie zauważywszczy przez nas-mieliśmy gości- urodziła dwa kociaki potem juz przy nas kolejne dwa. Przy nas- to znaczy, iż obserwowaliśmy- ja nigdy nie widziłam żadnego porodu więc było to dla mnie przeżycie i tyle emaptti wobec kotki-Morelki( tak jest nazwana przez dzieci, gdyż ma morelkowy kolor sierści). Miło jest obserwować podobny schemat życia u siebie jak i u kotki. Większość dnia to opieka nad maleństwami/Zośką. Kotka jest tak opiekuńcza, że nie jedna ludzka matka powinna się uczyć od niej cierpliwości i czułości, jak i poświecenia ;)

 Generalnie życie płynie, a ja razem z nim. :)  Następny post będzie dotyczył… Mężczyzn - ich roli w naszym życiu i jak ich postrzegamy dziś, a jak kiedyś…. :) Motywem przewodnim będzie "torebka". :)

Paulina-Mama Zuzi, Józka i Zojki


Nasza rodzinka :) wielkogatunkowa :)