piątek, 4 listopada 2016

MACIERZYŃSTWO W CIĄGU 8 LAT - PRZEMYŚLENIA CZĘŚĆ PIERWSZA....

    Od mojego pierwszego doświadczenia w dziedzinie jakim jest macierzyństwo minęło 8 lat. 8 lat cennego czasu, dla mnie, dla moich bliskich. Rodząc Zuzę miałam 23 lata, na porodówce byłam najmłodsza, co pamiętam budziło wiele przyjaznych reakcji personelu, ze względu na zachowany zegar biologiczny. W tym czasie kończyłam jedne studia i zaczęłam drugie- swoje wymarzone-Psychologię. Miałam wcześniejsze doświadczenia w opiece nad dziećmi, po przez zajmowanie się młodszym bratem jak i dorywczą pracą jako niani.  Urodzenie dziecka nie wiązało się z jakimś większym stresem, ja byłam bardzo szczęśliwa, iż będę mieć maleństwo. Poród był okropny-trudno-początki karmienia i gojenia się ran poporodowych- można było przeżyć. Największe wyzwanie to była organizacja czasu i nauka ogarnięcia domu. To było dość frustrujące, gdyż w sumie byłam sama z Zuzą, na co dzień nie miałam pomocy. Mąż wiecznie w pracy- ktoś musiał :). Wtedy jeszcze byłam wściekająca się żoną, która dzwoniła "Kiedy będziesz,?", i dającą swój dowód niezadowolenia, kiedy usłyszałam godzinę "Późno kochanie". Większość czasu spędzałam z Zuzą sama, Zuza była wrzeszczącym niemowlakiem, nie zwykle absorbującym uwagę. Miałam jej czasami naprawdę dość, ale nie doceniałam faktu patrząc się z dzisiejszej perspektywy, iż miałam od cholery czasu. Fakt byłam zmęczona, ale nie ukrywajmy faktu, iż mając jednego zdrowego niemowlaka mamy dużo czasu w ciągu dnia. Nie chcę umniejszać pracy kobiet w domu, ale wydaje mi się, iż przebywanie z jednym dzieckiem, które nie zacznie chodzić, jest bardzo spokojne. Wystarczy nauczyć się organizacji i nie obijać się. Zaplanować, iż wychodzę z domu o 9 rano, a nie do południa latać w piżamie i się frustrować, iż pół dnia minęło,a tu nic. Wstań razem z mężem, napij się z nim kawy, wykąp się, przecież można wziąć niemowlaka i wsadzić do łazienki w foteliku samochodowym i się ogarnąć w ciągu 20 minut. Będzie wrzeszczał trudno- nic się mu się nie stanie. Puść ulubioną  muzykę w trakcie kąpieli. Ubierz się wygodnie, ale schludnie, zadbaj o biustonosz do karmienia i wkładki laktacyjne, żebyś się nie kleiła od pokarmu i nie czuła się atrakcyjna. Idź na zakupy, zaplanuj co dziś będzie na obiad- nie musi być wykwintnie-zrób obiad do południa, przespaceruj się, pośpiewaj ulubione piosenki, jak najczęściej się uśmiechaj. Jak bąbel pójdzie spać, poczytaj coś-żebyś nie miała wrażenia, iż stajesz się coraz głupsza. Nie siedź na necie przeglądając co jeszcze można kupić-to zabiera kupę czasu, zapewne masz wszystko dla maleństwa-a może nawet więcej niż trzeba i zapewne wiele rzeczy zostanie nie użytych :).

Nie staraj się myśleć, iż przez to, że siedzisz w domu z dzieckiem tracisz czas...nie tracisz...a na co tracisz czas, na wychowanie dziecka? Nic nie może się równać z zadaniem wychowania dziecka na dobrego i mądrego człowieka. Tylko nie zatracaj się, nie kupuj mnóstwa rzeczy dla niego, które mają stymulować jego rozwój. Nie uważam, iż pokolenia, które nie miały mnóstwa stymulujących, wrzeszczących plastikowych zabawek są głupsze....szczerze mówiąc, już bym się przychyliła do tezy, iż jest odwrotnie. Ale to jest temat na inny post.

Co jeszcze z moich przemyśleń....Ooo właśnie, nie staraj się być idealna i myśleć, iż jesteś i twój partner jest taki głupkiem , iż nie potrafi się zająć własnym dzieckiem, nie pouczaj go, nie patrz na ręce. Sama sobie kopiesz dołki, w które powpadasz za jakiś czas i będziesz wyć i nie znosić swojego partnera,ojca dziecka. Zachowując się, jak byś była alfą i omegą w wychowaniu dziecka zniechęcisz swojego partnera do zajmowania się nim i  będziesz mieć problem, sama nauczysz go-a raczej wmówisz, iż nie umie się zajmować. Przestań wychodząc do sklepu, uczelni czy gdziekolwiek po 5 minutach już wydzwaniać, szlag może trafić twojego partnera. Ty też, nie przyznając  się czasami, nie wiesz co zrobić z tym wiecznie plączącym niemowlakiem, ale przy nim jesteś ekspertką....;) Tylko tak Ci się wydaję... Ojciec świetnie zajmie się swoim dzieckiem, i jeśli do tego się garnie-to bądź mądra i nie zniechęcaj go. Poza tym jesteś z nim, nie jest durniem-inaczej byś z nim nie byłą. to dlaczego w kwestii opieki nad dzieckiem maił by sobie nie poradzić. Dajmy spokój z tym tematem, ogarnięty 6-7 latek jest w stanie zająć się dzieckiem... W czasach wojny dzieci zajmują się innymi i sobie radzą, dzieci z rodzin wielodzietnych również, dzieci z owdowiałymi rodzicami, bądź rodzicami, którzy niestety się nimi nie zajmują, też potrafią sobie radzić, wiec twój DOROSŁY PARTNER NIE UMIE???

Gorzej mają oczywiście Mamusie, których partnerzy nie garną się do opieki. Może taki mały szok. Mąż wraca z pracy- a ty mówisz, wychodzę do kina, nie dzwoń do mnie...Rzucasz na odchodne- "Dasz radę, kocham Cię" i już. Możliwe , iż będzie z tego awantura, a może pomoże w problemie.

Co jeszcze....Raz na jakiś czas, może być raz na tydzień, zależnie jak możecie, wyznaczcie jeden dzień wychodnego. ale nie do sklepu po pieluchy(chociaż to może być również atrakcja), tylko wyjście gdzieś kino, kawiarnia, kupno czegoś dla siebie. Nie broń się się przed tym. Strach wzbudzają we mnie mamy, które są dumne, iż dziecko ma 5-6 lat i nie rozstały się z nim nigdy na noc. Nie wiem jak wy, ale ja w tym widzę problem...a co z wyjazdami dzieci na kolonie, spaniem u koleżanek....brak samodzielności w tej dziedzinie. Poproś babcię, ciotkę, koleżankę, zatrudnij nianię na 2 h tygodniowo i wyjdź, żebyś nie zrzędziła, iż tylko dziecko i dziecko. Na początek oczywiście 2 godziny, ale potem można zwiększać.  Ty się zrelaksujesz, a bąbel nauczy się być z innymi. Owa umiejętność bycia z innymi ludźmi przyda się w razie nagłego przypadku, jak nie będziesz mogła być z nim -choroba, wypadek cokolwiek, życie jest różne, stwórz ten komfort, żebyś nie zwariowała i dzieciak również ja nie będziecie mogli być razem.

Dalsza część moich przemyśleń w następnym poście....Może jutro...jak na wiosce zasięg złapię...tymczasem pozdrawiam i życzę relaksu.....i dystansu do siebie...Józek ma dystans.... oby mu zostało na zawsze