piątek, 5 sierpnia 2016

DZIECKO DOBRZE WYCHOWANE..... TEMAT KONTROWERSYJNY


Wczorajszy dzień, po odebraniu Józia z przedszkola poszliśmy na lody. Lody były okropne, nie będę wymieniać nazwy lodziarni, bo jeszcze będę mieć kłopoty :) Kiedy dzieciaki jadły lody w "ogródku lodziarnianym" , ja podeszłam do Super Pharm po mokre chusteczki, lody były zrobione głównie z wody więc wszyscy byliśmy oblepieni.  Po 5 minutach jak wróciłam koło naszego stolika kłębiły się dwie kobiety z trójką rozwścieczonych dzieci. Już czyhały nad stolikiem, prawie że wygoniły Zuzie i Józka swoją zaborczą walką o stolik. To już do przeżycia, ale nie przepadam za takim brakiem kultury i stanie nad kimś jak je, piję czy po prostu rozkoszuje chwilą przyjemności. Dzieciaki w wieku 6-8 lat zachowywały się bardzo głośno, jedno z nich wrzeszczało i wyzywało własną mamę od głupich i  durnych, a mama stała taka bezradna, zrobiło mi się jej żal. Jak ona się musiała czuć podle, jak jej własne dziecko, które tak bardzo kocha wyzywa je z powodu niesmacznej gałki lodów... Dlaczego teraz tak dużo dzieci przekracza granice szacunku do własnych rodziców- czy to jest "ta wolność dzieci" czy ich największe nieszczęście- nie mają granic i brak szacunku dla osób najważniejszych w ich życiu. Zaczęłam sobie rozmyślać ponownie nad wychowaniem, nad modelami rodzin, nad tymi mami  zdominowanymi przez własne dzieci...jaka to jest tragedia...Czy my wychowani w latach 70-80 lub wcześniej śmiali byśmy krzyknąć do swojego rodzica, wyzwać go? Nie, nie...bo dzieci były wychowywane w granicach, znały swoje miejsce w rodzinie, i nie mówię tu, iż dziecko nie ma mieć swojego zdania, powinno je mieć i powinniśmy hodować w nim swoją świadomość, ale nie powinno nikogo też krzywdzić swoim zachowaniem i go obrażać. Moim zdaniem jeśli prosimy o co dziecko, to powinno to wykonać, my też wykonujemy szereg czynności, za którymi nie przepadamy albo nie znosimy, ale życie to obowiązki i przyjemności i koniec. Wracając do tej mamy od lodów to wyobraziłam sobie ją i jej syna za kilka lat dalej, przecież to się nie zmieni, jeśli nie zostanie mocno zahamowane. Mama poszła z dzieckiem na lody, dzieci powinno było się cieszyć i być po prostu wdzięczne, a tu takie zachowanie. Ja wiem, iż teraz dzieci mają i mogą mieć wszystko i po prostu poprzewracało im się w pupciach. Rodzina to system, w systemie każdy powinien mieć swoje miejsce, tak jest łatwiej. Dlaczego kiedy dzieci z patologicznych rodzin wchodzą w role mtaki/ojca  to jest właśnie karygodnie postrzegane, "biedne dzieci" sobie myślimy, ale kiedy dziecko " z normalnej rodziny" wchodzi rodzicom na głowę, wpiernicza się w relacje żona-mąż, podejmuje decyzje co robimy, bo na nas wymusza coś, to nie jest patologiczne? Kurcze właśnie, że jest. Jest to patologia taka sama. Zastanowiliście się czasami skąd różne te choroby :anoreksje, bulimię, wszelkie nałogi....i nie występują w rodzinach patologicznych wyłącznie, jest to często efekt problemów rodzinnych, braku dobrych relacji z najbliższymi, szczerości i granic. Przykro jest mi okropnie, jak patrzę na zagubionych nastolatków. Niestety to wychowanie wpływa czasami na ich zagubienie, brak wymagań , brak nauki pracowitości i cierpliwości co do oczekiwanych rezultatów. Co jest wyznacznikiem, iż dziecko jest dobrze wychowane- dla mnie jest, że nie muszę się za niego wstydzić, Kocham swoje dzieci, szanuje, ale ona mają mnie też szanować, mój czas i moje zdanie. Spędzam z nimi bardzo dużo czasu,gram, biegam, skaczę, marzę razem z nimi, ale też wymagam i nie zgadzam się ze wszystkim, jestem szczera wobec nich, ale nigdy nie kompromituje przy innych ludziach, nie upokarzam i nie ośmiesza, tłumaczę im o godności człowieka, o szanowaniu wolności, ale podkreślam, iż ich zachowanie ma nie krzywdzić innych. Nie muszą każdego lubić i bawić się z kimś kogo nie lubią, bo tak wypada, ale mają być dla tej osoby mili, po porostu mili. Nie mówię do Józka, który ma skłonność do łobuzowania, że ma być grzeczny, tylko miły. Grzeczny to jaki? Miły -wiadomo o co chodzi. Jeśli wchodzimy do sklepu, to po drodze uzgadniamy co kupujemy, lub co ja mam kupić i nie mam awantur w sklepie, kiedy idziemy na plac zabaw określamy jasno czas wyjścia, by nie było nie domówień. Oczywiście są negocjacje miedzy nami, ale bez krzyku i wyzywania się wzajemnie. Naprawdę nie trzeba szukać idealnej formy wychowania, bo ona już istnieje, wymagajmy od siebie i od dzieci i będzie dobrze.



To mi się kojarzy z piosenką z Akademii Pana Kleksa, na temat tego, co trzeba robić, aby być zdrowym, żadnych "złotych środków"..."Biegać, skakać, latać , pływać...." Wychowanie też jest proste- wymagać, szanować i być miłym.

Prostę,  prawda?


Paulina-mama Zuzi i Józia