poniedziałek, 27 kwietnia 2015

ZWIĄZEK- NAMIĘTNOŚĆ ZACHODU CZY HARMONIA WSCHODU?

Do dzisiejszego artykułu zainspirował mnie film "Zaginiona dziewczyna". Film już nie jest nowością ale kiedy oglądnęłam  go po raz kolejny, kilka dni temu w zupełnie inny sposób odebrałam główną bohaterkę - Amy. W filmie jest ukazany obraz pary, gdzie mężczyzna staje się dla swojej żony nudny, nieatrakcyjny. Ona postanawia uatrakcyjnić ich życie, aranżując swoje porwanie. Oczywiście w filmie występują wydarzenia skrajnie niemoralne i ze spektrum zaburzeń osobowości. Film polecam do oglądnięcia...gra tam Ben Affleck i cudowna aktorka Rosamund Pike.



Jak rozmyślałam o atrakcyjności związku wokół mnie jak i swojego związku przypomniał mi się również artykuł prof. Łukaszewskiego o namiętności w związkach. W artykule poruszana jest kwestia nie seksu, ale życia na co dzień.. jak się sobą nie zanudzić...Zastanawiałyście się może jak to jestem, iż czasami wraz z czasem, kiedy to nasza miłość jest już dojrzalsza i sprawdzona wieź między wami a partnerem nasz partner zaczyna nas irytować...wspólne spędzanie czasu staję się meczące i irytujące...czasami nasza miłość tak spowszedniała i stała się oczywista, że przestaliśmy dbać o nią i wdała się nuda i brak fascynacji sobą nawzajem...tylko dzieci, zakupy, praca, a gdzie wy?? W artykule poruszana jest kwestia komplementowania, iż miłe słowo od ukochanego/ukochanej już nie jest takie atrakcyjne, a nawet jest irytujące i wkurzające jak ci powie " Ale ładnie wyglądasz", a ty sobie pomyślisz, iż kłamie...zaś jeśli powie to kolega z pracy... ooo o już coś miłego :). Następnie opisane są dwa irytujące pytania zadawane w związku "Kochasz mnie? , "O czym myślisz?". A gdyby nam zadawano takie pytanie co dzień i to kilka razy dziennie...irytujące. Zastanówmy się czy on ma możliwość jakiejś innej odpowiedzi niż tej oczekiwanej. Czy faktycznie ma za co nas kochać, lubić, czy dalej jesteśmy atrakcyjne dla niego. Już nie mówię o wyglądzie, ale też nie przeszkadza być wysportowana, uczesana i schludnie ubrana...a wy co myślicie o swoich partnerach jak widzicie ich w rozciągniętym T-shircie, rozczochranych i nie ogolonych... z pilotem/tabletem/komputerem w dłoni...Czego my tak naprawdę oczekujemy od siebie łącząc się w pary, czy potrafimy być dalej sobą i akceptować dalej partnera? Jak w Polsce widzimy swoje role w związku, a jak pojmują życie w parze na przykład Chińczycy? Jak ogólnie pojmowane są role społeczne, które przecież w sposób znaczący wpływają na nasze związki, rodziny? Czy my Polki nie zatracamy się w miłości i jak tylko coś nam nie wychodzi w związku u stajemy się sfrustrowane, miłość albo nas uskrzydla albo podcina je? Prowadząc blog mam świadomość, iż jest to rodzaj eksybicjonizmu więc ja się przyznam, iż kiedyś tak właśnie odczuwałam miłość w związku..aż do zatracania. Zakochani "mogą góry przenosić", jednak tak mi się wydaje, iż kiedy to zauroczenie się kończy odczuwamy żal, załamanie w życiu, nic nam się nie chce. Poprzez idealizwanie miłości na samym początku - na końcu jest rozczarowanie "on był kiedyś inny":). Taki obraz jest odpowiedni dla nastolatków- burza hormonów, mała wiedza o życiu, ale kiedy kobiety bądź mężczyźni dojrzali dalej tak się zachowują to stanowi to problem. Żyjemy w tempie ekspresowym, często praca pochałania nas, kredyt mieszkaniowy przytłacza i jeszcze jak dołożymy problemy w miłości to partnera to robi się dramat. Jeśli chodzi o kuture chińską... związek to uczucie ale z uśiadomieniem sobie jej zagrożenia, nie ptarzenie przez różowe okulary. Związek dla ludzi Wschodu to głownie harmonia, dobro wspólne, wspólna praca, wspólne konto. Niestety to wiąże się z faktem, iż my Europa jesteśmy wychowywani w nurcie kultury indywidualistycznej, zaś większość część Azji stanowi kultura kolektywistyczna. W indywidulanej myślimy "co dobre dla mnie:", zaś w kolektywistycznej " co dobre dla innych". Dotyczy to również w związkach para myśli o sobie jako o wspólnocie, mąż i żona to jedność więc jeśli będą sprzeczki o bzdury to obydwoje cierpią, nie ma "kto jest na dole , kto na górze", kto ma racje  w kłótni o bzdury. Ciągle oczekujemy od swoich parterów kwiatów , czułych słów zamiast skupić się na budowaniu harmonii. Jeśli będzie harmonia znajdzie się czas na namiętność, ale jeśli mamy nadzieje, że nasze życie z partnerem pomiędzy pracą, kredytem i pieluchami będzie wypełnione namiętnością  jak w "Modzie na sukces" to tylko same ze sobą zwariujemy, a nasze rodziny razem z nami. Jeśli skupimy się na naszym wspólnym interesie- naszym małżeństwie i to co możemy załatwimy same, bez wciągania naszego partnera w każdy drobiazg  z naszego życia to będziemy mieć więcej czasu na wspólne tematy wspólne rozwiązywanie problemów ważnych. Czasami widzę jak małżeństwa idą razem do sklepu ...ona wybiera doniczkę , a on stoi i wyglądają jak zaraz ma wybuchnąć...no niby spędzają czas razem, ale czy ona sama nie może tego zrobić, a on niech pójdzie sobie gdzie chce. Po godzinę się spotkają każdy załatwi swoje i spędza resztę dnia razem bez zbędnych emocji wywołanych kupnem doniczki. Często słyszę ...a pokłóciliśmy się o pierdoły...właśnie po kupno jakiejś doniczki, o kolor ścian itp. Czasami mam wrażenie , ze za bardzo skupiamy się na pierdołach dnia zamiast myśleć o rzeczach ważnych. Jeśli już mamy skupiać się na pierdołach to nie wciągajmy całej rodziny. To samo dotyczy zakupów, chodzenia do kina ...niech w naszych głowach zaświta myśl, ze czasami wciągamy druga osobę do naszych zadań dnia, od tak, a często jest to nie potrzebne....Idziemy z koleżanki i z dziećmi na lody,,, to niech facet zostanie w domu, a nie...musi iść bo musi...żeby przypadkiem nie było , ze ja się zajmuje dziećmi , a o nie. I to działa w druga stronę...nie pchaj się wszędzie jak mąż idzie z dziećmi gdzieś ..ty w tym czasie zrobić cos do jedzenia albo idź na spacer, spotkaj się z kimś lub nic nie rob.... Twórzmy ustabilizowane życie w swojej psychice, nie opierajmy się na emocjach tylko na tworzeniu stabilności miedzy sobą. Jeśli mamy problemy z pieniędzmi, zdrowiem, wychowaniem dzieci- to uratuje nas harmonia rodzinna, da ona nam sile do walki. Jeśli każde z nas będzie w porządku do partnera i do siebie i skupi się na życiu, a nie kupowaniu doniczki, która nie stanowi żadnej wartości w życiu, będzie  nam lepiej, nie będzie powodów do kłótni o bzdury, a znajdzie się czas na spędzanie czasu w sposób wartościowy. Jednak żeby to zrobić, musimy wiedzieć czego oczekujemy od siebie i od partnera, ale zdejmijmy różowe okulary...zakładajmy je od czasu do czasu:)