wtorek, 3 marca 2015

SAM NA SAM :) BABSKIE 3 TYGODNIE

"Razem nie zawsze sprawiedliwie "- kilka lat temu wyczytałam to w książce o wychowaniu dzieci, napisanej przez rodzinę z trojgiem dzieci. Autorom chodziło o problem dzielenia czasu w sposób sensowy i satysfakcjonujący dla wszystkich. W książce sugerowano, żeby raz w tygodniu jedno z rodziców wyszło sam na sam z jednym z dzieci - poświęciło mu pełną uwagę, bez ciągłego rozdwajania uwagi. Kiedyś jak to przeczytałam miałam negatywne nastawienie- rodzina zawsze razem i wszędzie. Ale czy czasami ma to sens, czy można spędzić czasu dostosowując zainteresowania, temperament dzieci i nasz do konkretnych planów. Jeśli jedno z dzieci zostanie z mamą/tatą w domu, a drugie pójdzie do kina i na spokojny spacer z drugim rodzicem- każde miło spędzi czas, bez szarpaniny po między dziećmi i dyskusją gdzie iść po między rodzicami :) Osobiście uważam, że siedzenie na kupie i ciągłe wychodzenie "wszyscy razem" czasami bardziej irytuje niż jest przyjemnością. Nasza rodzinka spędza bardzo dużo czasu razem ale też i osobno, czasami ja wychodzę z domu i mąż zostaje sam z dziećmi- ja się cieszę, że wybywam- on również, gdyż może robić z dziećmi co chcę bez mojego czujnego spoglądania- jak i odwrotnie. Często jedno z nas wychodzi z jednym z bąbli- nie ma wtedy konfliktów, łatwiej porozmawiać i zagłębić się w rozmowę. Czemu akurat o tym pisze? Od ponad tygodnia jesteśmy same z Zuzą, chłopaki są w Meksyku. Ten czas sam na sam z Zuzką staram się wykorzystać maksymalnie, najchętniej w ogóle nie posyłała bym ja do przedszkola tylko spędzała z nią czas- tak mi zawsze brakuje takiej satysfakcji, że dzieci są wysłuchane, bo zawsze coś- a to trzeba lecieć po jedno i po drugie, a tu z jednym coś trzeba zrobić ale drugie też potrzebuje uwagi. Chwilowo mam czas, aby zająć się córcią w pełni bez pośpieszania ...bo Józio czeka w domu, zaś Ziutek z tatą również przeżywa super chwile. Mój kochany mąż miał plan, aby wziąć dwójkę bąbli- jednak po kilku dniach dyskusji i prostego zapytania dzieci kto chce jechać- wyszło, iż chłopaki jadą na męską wyprawę. Oczywiście wszyscy tęsknimy, ale nie tragizujemy tylko korzystamy z tego co jest. Józek szaleje po Meksyku, biegając po plaży i strzelając na niby na jaszczurki i objadając się mięsem, zaś my z Zuzą spotykamy się z koleżankami, chodzimy na łyżwy, rolki, rower, filharmonia, kino, lody lub bawimy się w domu, gramy w gry planszowe. oglądamy babskie bajki, rysujemy, wycinamy i co mnie cieszy doskonalimy czytanie i grę na pianinie:)oraz miałyśmy spotkanie z dziećmi w ramach "Podróży z myszką Norką", gdzie dzięki Zuze dzieci nauczyły się piosenki "Circle", bo mi słowa się pomieszały- uratowała mi skórę córcia:) Poza tym tęsknota miedzy Józiem, a Zuzą też wyjdzie na dobre- ostatnio cały czas się kłócą i dokuczają,a teraz chcą do siebie.








I jaka będzie radość z zobaczenia się nawzajem 14 marca- ale będzie się działo- już myślę jak będzie cudownie się wyściskać. Moja rada na dziś; Nie siedzicie wszyscy razem na kupie, każdy z nas jest inny, co innego go interesuje , po co się ograniczać...to, że mąż żona wychodzi wieczorem- to dobrze- zdążycie się sobą nacieszyć- a nie zanudzić się sami sobą, jak widzicie, że jedno z was jest domownikiem to lepiej będzie jak zostanie z dzieckiem w domu- może dziecko też ma naturę domownika, kiedy drugie czy trzecie rozpiera energia i lepiej było by wyjść. Aspekt ten dotyczy również wyjść np. do kina - ja często chodzę sama- na film, który mnie interesuje, nie ciągnę męża, bo i po co? To samo z dziećmi, nie każdy film/bajka podoba się Zuzi czy Józiowi wiec po co ciągnąć dwoje?  Dajmy sobie luz w tej kwestii, kochajmy się, ale nie skazujmy się na udawanie, że "razem zawsze wesoło".

Paulina-mama Józia i Zuzi