Często
obserwuje dzieci jak się bawią, jak się odzywają do siebie, jakie
są różne ich
reakcję na tą samą sytuację.. to jest takie interesujące jakie
są różnice między takimi małymi istotkami. To rozmyślanie coraz
częściej kieruje moje myśli na toczący się spór miedzy
psychologami " co jest ważniejsze- geny czy środowisko".
Często podawanym przykładem jest to, iż rodzeństwo wychowane
przez tych samych rodziców jest zupełnie inne. Jednak nie skupiajmy
się tylko na wychowaniu przez rodziców, co jest bardzo ważne,
jednak im dziecko starsze tym coraz silniejszy wpływ
środowiska poza domowego i
dla mnie właśnie ten okres jest bardzo ważny, jaka szkoła, jakie
koleżanki/koledzy, jakie zajęcia dodatkowe- wszędzie są
interesujący rodzice z dziećmi, ale trzeba ich znaleźć. Jedna z
badaczek Judith Rich
Harris wyraziła opinie, iż "Dzieci wychowują się
same, uczestnicząc w rówieśniczych rozgrywkach, a
jedyne, co rodzice mogą uczynić dla rozwoju swoich pociech, to
wnieść do ich bagażu genetycznego jak najlepszą pulę genów i
dbać, by przeżyły w dobrym zdrowiu." Dzieci według badaczki muszą
i się uczę same wzorców zachowań, jak zdobywać status w grupie,
zaś wzorce rodzicielskie są zbyteczne. I szczerze mówiąc
jedynie co się zgodzę z badaczką, to z kwestią genów dotyczących
zdrowia, zaś kwestia życia społecznego zupełnie odbiega
od mojego zdania. Ja jestem przekonana, iż dzieci uczą się od nas
bardzo dużo- jak się zachować przy innych ludziach i chociaż
czasami tego nie wcielają z powodów właśnie
różnic indywidualnych. Dla przykładu ostatnio byłam
z Józiem w kinie- kino Nowe Horyzonty- bez jedzenia, picia - Józek
doskonal poprzez tłumaczenie i nasz przykład wie jakie są normy w
kinie i był zbulwersowany, iż ludzie z tyłu siedzący za
nami-dorośli-rozmawiali, odwrócił się do nich spontanicznie i
powiedział "Nie można". I właśnie, gdyby chodził z
takimi ludźmi zapewne normą było by rozmawianie w
kinie i brak szacunku dla innych, a nasza konsekwencja i
przykład nauczyły bąble nie jedzenia i nie picie jak i oczywiście
ciche zachowanie w kinie jak i innych miejscach publicznych. Od ponad
2 lat im uświadamiam, iż są miejsca publiczne-tramwaj, sklepy
itp, gdzie nikt nie ma ochoty słuchać krzyków innych ludzi i ich
niekulturalnego zachowania i bąble prawie zawsze się do tego
stosują, oczywiście czasami też ich ponosi. Drugi przykład z
naszej rodziny- Zuza była bardzo nieśmiała i do tej pory
ma niezwykle problemy w nowym towarzystwie więc, aby w życiu sobie
lepiej radziła powzięła decyzje, iż nic na siłę- nie
chcesz występować - nie idź, nie chcesz się bawić z
dziećmi- nie idź, ale uświadamianie, iż nie tylko ona
się wstydzi, iż tamta dziewczynka /chłopczyk też się czują tak
samo- świadomość, iż nie jesteśmy jedynymi z problemem naprawdę
dużo daję. Druga metoda mojej walki nieśmiałości z Zuzą to dawać
jej przykład rozmawiać z ludźmi, występować na scenie czy to
przedszkola, czy jakiś festynów czy współpraca z
Hospicjum Domowym, gdzie brałam udział w malowaniu buziek na
festynach- pokazywanie córci postawy otwartej w
sposób spontaniczny, iż daje to więcej frajdy niż
stanie i obawianie się plus jeszcze jedna kwestia
nauczenie dystansu do siebie i śmianie się z siebie. I
powoli, powoli widać efekty co mnie bardzo cieszy,
bo wszystko uczynię dla dzieci, żeby miały
prościej i były bardziej lubiane. Nie muszą mieć wielkiego
towarzystwa znajomych i błyszczeć, ale lepiej być lubianym i
otwartym więcej człowiek korzysta z życia
i znajomości. Podkreślę jeszcze raz nie na siłę,
nie krytykuję jej zachowania tylko daje przykład- wiem,
iż Zuzce czasami jest ciężko podejść i z
kimś się pobawić taka po prostu jest ale
nauczyć sobie radzić z lękiem poznania kogoś nowego - z
tym jak najbardziej można sobie poradzić, ale ważne -nie wpędzać dziecko w poczucie wstydu, iż inne
dzieci się bawią, a ty nie....tego nie można powiedzieć!
Widzę często jak są dzieci na pierwszy rzut oka "dobrych
rodziców", ale dzieciaki są często osaczone przez
nich, stłamszone ich oczekiwaniami bez zrozumienia, albo
nadmierną czułością, brakiem swobody działania, znam takich co
by chcieli kontrolować fizjologiczne ubikacyjne potrzeby 4
letniego dziecka co jakiś czas upominają, iż czas na kupę
o określonej porze dnia i co dzień- doprowadzając już
do sytuacji, że prosta czynność siedzenia na kibelku dla
dziecka staje się się męką po przez otoczkę rodziców wokół
tej czynności. Niestety rodzice potrafią nie zwykle zepsuć
również cudowne dzieci- nie biją, są dobrze sytuowani, ale
krzywdzą własne dzieci tak jak i patologiczna rodzina z
alkoholem- niszczą ich. Dla mnie wychowanie i kierowaniem dziecko ma
ogromne znaczenie. Oczywiście jest to ciężkie, ale przecież
rodzice mają obowiązek wobec dzieci, żeby ich" wychować na
ludzi", szkoda iż czasami wpadają w skrajności- albo są
zbyt nadgorliwi w dietach, zajęciach dodatkowych, wymaganiach albo
nie nie oczekują- wychowują dzieci w sposób bezstresowy, albo
całkowicie nie interesują się własnymi pociechami.
Często sobie myślę jakie było by idealne wychowanie- z
miłością, ze zrozumieniem, z brakiem krzyków i bicia i
wyżywania się, ale z wymaganiami, krytyką durnego zachowania i
kierowaniem do odpowiedniego towarzystwa poprzez na
przykład wysłanie dziecka na jedno
zajęcie dodatkowe, któremu dziecko w razie
nudy będzie mogło się poświecić. Ja chodzę z bąblami tu i
tam- Wrocław zapewnia tyle atrakcji dla dzieci za darmo-
na nich też można spotkać superowych ludzi z dziećmi- pokazy w
bibliotekach, akcje wrocławskie dla dzieci. Na
pewno nie dawanie dziecko braku granic- bo się zgubi między
nimi! Byciem wsparciem, ale nie wyręczaniem
z każdej trudnej czynności. Nie wtrącanie się
w konflikty dziecięce- oczywiście jak jest przemoc to
tak- dzieci lepiej sobie poradzą, dorośli zaszkodzą. Nie uczenie
dziecka, iż jest najcudowniejsze i pępkiem świata.
Nie oczekiwanie od innych, aby się zachwycali naszym dzieckiem-
wierszykami, jak mówi itp- naprawdę ludzie udają
zachwyt, ale w większości zachwycają się tylko
swoim dzieckiem, a zachwyt wzbudzi dziecko naprawdę
wyjątkowe, przecież my dorośli też nie zachwycimy się
jak nasza koleżanka zaśpiewa nam piosenkę, zaś jak kolega zacznie
śpiewać i grać na pianinie jak Elton John nasze serca się
poruszą. Stojąc za poglądem, iż geny i wychowanie są
bardzo ważne staram się przykładać w wychowaniu
dzieci tak tylko jak mogę najbardziej i kierować ich
uwagę na rzeczy istotne, pokazywać im świat możliwości- i
nie mówię tu o dalekosiężnych podróżach-
ale o życiu co dziennym , iż można iść na jakieś spotkanie z
innymi dziećmi, że są Muzea, opowiadać jak i gdzie lubię pracują,
pokazywać przez Internet jak wygląda miasto w Japonii,
a jak ludzie żyją w Afryce. My rodzice mamy tyle
możliwości w wychowaniu dzieci, tyle nurtów, tyle książek,
tyle ekspertów- czasami idzie zwariować, ale jedno trzeźwość
umysłu, mądra miłość i brak przemocy i potrzeba dać
dziecko to co najlepsze spowoduje, iż za 20 lat będziemy dumni
ze swoich dzieci, a nie będziemy mówić "co ja zrobiłam nie
tak", wychowanie to walka o to co ważne w życiu, walka od
urodzenia do dorosłości dziecka, czasami możemy mieć
wrażenie, że nasze starania poszły na marne, ale to tylko
chwilowo, to co będziemy powtarzać, w końcu stanie się
normą. Tym czasem wracam do dzieci pobawić się, aby nie
myślały, iż normą jest przesiadywanie przy
komputerze w niedziele. :)
Zachęcam
do oglądnięcia cudownego japońskiego filmu "Jak
ojciec i syn".Jeden
z moich ulubionych filmów - właśnie co ważniejsze jest geny czy
wychowanie w obliczu miłości ojcowskiej wystawionej na wielką
próbę. Życzę miłej niedzieli:)
Niedługo przenoszę
blog na swoją stronę www.szczesliwemacierzynstwo.com oraz zapraszam na spotkanie w ramach fundacji Myszka Norka, gdzie
wraz z Zuzą będę opowiadała o pobycie a Filipinach- Józek
niestety nie może uczestnicy jedzie z tatą na męską
wyprawę.
Paulina- mama Zuzi i Józka