piątek, 30 stycznia 2015

MACIERZYŃSTWO I MINIMALIZM

Dziś kiedy wracałam z siłowni obserwowałam mamę z 2 letnim bąblem jak sobie spacerują. Taki mały skrzat w czapce z pomponem dzielnie maszerował, kiedy to jego mama mu tłumaczyła o samochodach na ulicy. I  tak mocno zatęskniłam za swoimi dziećmi- nawet przebiegła mnie myśl "pobiec do przedszkola i je wyściskać". Jak w ciągu dnia, w ciągu tygodnia zabieganego, umykają nam te strefy czułości. Nie mówię o samej czynności przytulenia dziecka, ale naprawdę PRZYTULENIA- nauczenia się czerpania radości z tego przytulenia, spojrzenia na ten pyszczek, który nas tak czasami denerwuje i rozkoszowanie się tą chwilą. Dziś czytałam wywiad z żoną Seweryna Krajewskiego - wywiad dotyczył jej walki o swoje zdrowie fizyczne oraz o zdrowie psychiczne po stracie syna i tam było napisane- oczywiście wszyscy wiemy o tym :) - być dobrym rodzicem, żeby dziecko Cię lubiło, a nie tylko kochało. Czasami kochamy kogoś, bo tak jest, ale nie lubimy jego charakteru itp. Powinniśmy same siebie lubić, żeby dzieci nie męczyły się w naszym towarzystwie. Kto lubi być w towarzystwie jęczącej i wiecznie nic nie chcącej osoby? Oczywiście dla mnie to nie jest tożsame, aby nie wymagać od dziecka, lecz po prostu być ciekawą i nie upierdliwą osobą dla tej małej istoty, która musi nas słuchać i bacznie nas obserwować i też oceniać. Pomyślmy czy my chciałybyśmy się ze sobą zaprzyjaźnić? Od razu moje myśli skierowały się nad problemem mam, które jęczą "z dziećmi to tak trudno, oj nie mam czasu dla siebie, muszę schudnąć, muszę zrobić porządek w szafie itp." Czemu niektóre mamy po mimo posiadania funduszy, czasu nie potrafią się cieszyć życiem z dzieckiem, a niektóre zapracowane i liczące każdy grosz są  uśmiechnięte. I tak mi się nasunęła myśl, zaznaczam iż jest to tylko moja opinia, nie chcę nikogo urazić. Te mamy po prostu same siebie nie lubią z najróżniejszych powodów. Ostatnio byłam u koleżanki z dwójką dzieci- 4 latką i rocznym sykiem. Kiedy weszłam-  harmider w domu, koleżanka zziajana:), padnięta. Pytam się wiec czy coś jej pomóc ..ona tylko wstała otworzyła szafę i rzekła- "Nie ogarniam własnych rzeczy. Fakt- w szafie mix-fix, powpychane. W spontanicznej reakcji powiedziałam "wyrzuć połowę, będzie mniej sprzątania i wszystko się zmieści". Po mimo oporu na początku zaczęłyśmy przebierać w tych chaosie rzeczy i po 2 godzinach okazało się, iż 3/4 jest niepotrzebnych, a nawet, iż istnieją rzeczy o których już nie pamiętała. Później generalne sprzątanie rozlało się na całe mieszkanie- i koleżance się lepiej zrobiło- mniej sprzątania, wszystko się mieści i łatwiej o znalezienie czasu dla siebie- nie mówię tu nawet o wychodzeniu poza dom ale np. przeczytaniu 2 stron książki i kawa- na to się znajdzie chwila jak będzie uporządkowane życie - nie trzeba pieniędzy, wyjść do kina, żeby mieć chwile dla siebie. Kiedyś ludzie też żyli, mamy wychowywały swoje dzieci, miały takie same troski jak my, ale na pewno nie były zawalone niepotrzebnymi przedmiotami- po prostu albo nie można było tego kupić albo nie było na to stać. Dziecko miało kilka zabawek, klocki drewniane i kilka książek z serii "Poczytaj mi mamo", wieczorynkę raz w ciągu dnia i jakoś się żyło. Do czego zmierzam podając przykład koleżanki- o życie w minimalizmie. Już od dawana razem z mężem stosujemy "im mniej tym lepiej". Teraz większość z nas może sobie kupić co chce- mówię tu o dobrach pospolitych, nie tych, z wyższej półki, ale czy to co kupujemy jest nam naprawdę potrzebne? Czy jak będziemy mieć po 10 sztuk majtek, skarpet, 5 koszulek z krótkim, 5 z długim, 2 pary spodni plus getry plus jakaś sukienka i spódniczka, jedną parę butów na daną porę roku i jakiś 2 swetry/bluzy i kurtkę/płaszcz zimowy, wiosenno/jesiennym zamiast 20 par powyciąganych/ za małych rzeczy z każdej kategorii nie będzie łatwiej wyprasować, wsadzić do szafy i wiedzieć co się ma. I co jeszcze- zazwyczaj mamy ulubione spodnie itp. i tak w nich chodzimy non stop, a reszta rzeczy tkwi w szafie. Dotyczy to także dziecięcych rzeczy, zabawek i rzeczy w kuchni- jakieś garnki, patelni nie mieszczące się w szafce- a nie lepiej 3 garki w różnych wielkościach, przy rodzinie 4 osobowej- 6 talerzy z każdego rodzaju, 6 kubków itp. Po co nam 20 par tego i tamtego - dla gości? Może to wstyd, ale my mamy właśnie po 6 sztuk talerzy, kubków , miseczek sztućców po 10.Jeśli  przyjeżdża ktoś - to mam zawsze przygotowane plastikowe naczynia jak by zaszła konieczność. No tak- z drugiej strony jak się ma zmywarkę to co włoże do tej zmywarki??  I tak sobie myślę, że to kolejny chwyt-posiadanie zmywarki wymusza na nas kupowanie większej ilośc naczyń- i handel kwitnie. To samo z kosmetykami- ile macie kremów, mydeł, maseczek i innych "niezbędnych" rzeczy w łazience? Czasami leżą te rzeczy, kupione w promocji i tylko czekają, aby je użyć lub wyrzucić z powodu utarty termu ważności? A nie lepiej mieć jede puder- ale dobry i na długo starczący, tusz i dobry pędzel z pudrem, jedne cienie, mleczko/tonik do twarzy, jedną butelką szamponu i jedno mydło dla wszystkich- a nie dla męża i dzieci inne- skład mydeł ten sam. Mieć tyle, że w razie konieczności spakowania rzeczy nie biegać i nie szukać gdzie co jest, jak się będzie miało po jednej rzezy z każdego to wiadomo gdzie leży i można się spakować w 2 minuty. Leki w domu jak się ma dziecko często chorujące też zajmują miejsce- a ile z tych leków, co leża gdzieś tam w kuchni czy wsadzone w jakąs szuflade jest już nie używanych lub po terminie?:) Dziecięcy pokój- łatwiej będzie posprzątać jak się zrobi porządek, oddda się zabawki, które leża niechcicane lub już bąble wyrosły, poukłada się ubrania zimowe/letnie i wsadzi w jakiś karton czy pudło ubarania na pozostałe porę roku na szafe, a wystarczą dwie półki, żeby pomieścić ubrania jednego dziecka.Kwestia też dotyczy jedzenia- im mniej ty lepiej- kupować na 2 dni. Sklepy są wszędzie. Jak mama siedzi sama z dzieckiem p. chorym to może zrobić zakupy on-line- Tesco za 6 zł przywiezie do domu pampersy itp. Nie chomikować, nie kupować na zapas- bo się przyda. żyjemy w świecie, gdzie sklepy są o  cały czas czynne i zawsze można będzie to kupić. Po co marnować swój czas, pieniądze jak i zapychać dom rzeczami.  Im mniej rzeczy tym bardziej poukładany dom, jak i nasze życie, a dzięki temu posiadamy więcej czasu dla siebie i naszej rodziny. Jaki sens ma co dzienne polerowanie, układanie, przekładanie, odkurzanie tak naprawdę niepotrzebnych rzeczy. A ile razy zdarzało wam się kupować tą samą rzecz do domu, bo już z tego chaosu zapomnieliśmy, że ją mamy?. Może lepiej by było zamiast kolejnej bluzki czy zabawki pójść do kia/teatru z dzieckiem lub sama, pójść a jakiś kurs- zrobić coś, co nas i naszą rodzinę wzbogaci. Powszechnie jest mówione, że rzeczy materialne są chwilowe, wspomnienia wieczne jak i wiedza, która przyswoimy. To nie zajmuje miejsca, ale jest warte naszych pieniędzy, gdyż zostaje z nami na zawsze. Nie zaśmiecajmy swojego życia, prostota i przejrzystość w każdej sferze da nam spokój i przewidywalność. Kiedy będziemy spokojne, nasze pociechy na pewno to odczują, a co bardzo ważne wezmą z nas przykład i zamiast widzieć sens wiecznego kupowania kolejnej zabawki, zaczną dostrzegać, iż wyjście do kina czy muzeum albo i zbieranie grzybów daje większą radość. Nauczymy nasze dzieci, aby inwestowały w siebie, a nie w kolejne zbędne rzeczy.
Dla mnie taka ikoną minimalizmu jeśli chodzi o ubiór była Coco Chanel-prostota strojów, małą czarna stały się ikoną szyku i elegancji, która obowiązuje do dziś. Nawet jej znać firmowy to są dwie litery C- proste, a ładne.Zachęcam do oglądnięcia filmu "Coco Chanel", gdzie główna rolę gra Audrey Tautou.








Paulina- mama Józia i Zuzi