piątek, 2 stycznia 2015

WZMOŻONA KONSUMPCJA PRZED ŚWIĘTAMI JAK I BEZ NICH - SPĘDZANIE CZASÓW W HIPERMARKETACH

Wiem, wiem temat konsumpcji przed świętami jest często poruszany ale nie mogłam się powstrzymać, aby nie napisać swoich przemyśleń. Prezenty, ach prezenty te dla dzieci szczególnie- "och, ale to by się podobało naszemu bąblowi ;)"i bach do koszyka :D. W tym roku miałam do wykonania misje kupna zabawek dla 3 dzieci, zaplanowałam już przed wyjściem co kupię i gdzie i wyszłam o godzinie 10 do sklepów, aby uniknąć kolejek. Zakupy on-line odpuściłam sobie, gdyż wciąga mnie oglądanie stron i zajmuje kupę czasu. Określiłam również kwotę, że maksymalnie 100 zł na jedno dziecko i to nie wynika ze skąpstwa czy nie posiadania funduszy, ale z racjonalizacji, iż droższe nie oznacza lepsze i nie będę trząść się nad zabawką za parę stów jak dziecko trzaśnie czy upadnie i się irytować, że tyle kasy poszło. Osobiście uważam, iż dziecko powinno dostać jeden prezent od rodziców (przecież, nie będzie zawiedzione, że ciocia nie kupiła, bo i tak Mikołaj przyniósł) i to głównie w rodzinach, gdzie jest więcej dzieci i robi się problem, kto ile kupił, żeby było sprawiedliwe.
W tym roku powiedziałam, iż ja kupuje po jednym i słowa dotrzymałam. Z mężem od samego początku ustaliliśmy, iż tylko prezenty dla dzieci więc nie musi żadne z nas latać i męczyć umysł w sklepie, bo jak mężowi kupie to i babci, cioci a i jej wnukom itp. Prezenty spakowane leżały sobie już spokojnie w aucie 2 dni przed Wigilią :).Często zastanawiam się, czemu ludzie taką uwagę przywiązują do kupowania, oczywiście mi też to sprawia przyjemność i cieszy mnie myśl jak mordki będą się cieszyć  z  prezentów, ale nie zamierzam, żeby od listopada (wtedy już zaczynają się promocje świąteczne) żyć świętami oj to to nie i żeby jak się skończą szykować się do Wielkanocy od lutego :D .
źródło www.wp.pl
Jednak konsumpcja nie tylko istnieje w czasie przedświątecznym, co weekend kasy są gorące w hipermarketach od nabijania kodów. Ja staram się nie chodzić po galeriach, jakoś źle się  w nich czuje, poza tym galerie handlowe są specjalnie budowane, abyśmy się pogubili, schody ruchome są tak skonstruowane, że musimy przejść od jednego końca do drugiego, aby klient przeszedł obok większej ilości sklepów, a może czegoś nagle zapragnie mijając kolejną witrynę ociekającą promocją od promocji :). Zwrócicie na te schody uwagę jak będzie w galerii handlowej, iż ich rozmieszczenie zmusza nas do bieganiny po piętrze. Oooo i jeszcze place zabaw dla dzieci- kolejnym magnes- ja bardzo lubię bawialnie dla dzieci, ale nie te w galeriach handlowych, mamy jedną sale zabaw- nie w galerii- też w centrum miasta, tania i duża. Jak się idzie z bąblem do sali zabaw w galerii handlowej to przecież można od razu zrobić zakupy itp. Poza tym dzieci po przez jakieś sale zabaw płatne czy bez płatne w galeriach handlowych uczą się od małego spędzania czasu w sklepach i wdrażanie w nich potrzeb konsumpcji, bo wiedzą doskonale, iż oprócz sali zabaw w rogu są też frytki do kupienia, albo gdzieś jak się "pójdzie tam w lewo za salą zabaw" jest sklep z zabawkami i cel osiągnięty - konsumpcja będzie. Polska jedak jest jeszcze w tyle jeśli chodzi o spędzanie czasu w sklepach i konsumpcji. Trzy lata temu spędzaliśmy święta z bąblami w Wietnamie w Ho Chi Minh, szał w sklepach :), wszędzie choinki i Mikołaje ( z saksofonem większość- nie wiem dlaczego do tej pory), ludzie na czas Wigilii wychodzą na ulicę jest parada, a na paradzie balony, wata cukrowa, zabawki, uliczne restaurację pękają od nadmiaru gości więc też kupowanie i kupowanie ale jaka różnica zachowana ludzi- wszyscy (prawie, zapewne jakieś smutasy by też się znalazły) uśmiechnięci, radośni, świętujący po swojemu ale z jakim szczęściem. I kiedy byłam na zakupach  i rozmyślałam o świętach w Wietnamie, w jednym z sklepu  dla dzieci, stojąc przy kasie byłam świadkiem jak kobieta w średnim wieku szukała mikroskopu i z pretensjami do kasjerki, która miała tabliczkę "uczę się", że ona nie może znaleźć czegoś i zaczęła ją oskarżać o bałagan w sklepie- okres przedświąteczny i braku w personelu i nie wytrzymałam ( nie cierpię, brzydzę się ludźmi wyżywającymi się na innych) i ze spokojem w głosie, chociaż się we mnie gotowało powiedziałam, iż "Mikroskop jest przy samym wejściu , wystarczy się rozglądnąć, i jak by była bardziej uważna to by i zauważyła mikroskop, którego tak intensywnie szuka jak i informację na plakietce kasjerki, że jest nowa, a z brakami personelu niech idzie do kierownika", kobieta się zagotowała i zaczęła mi tłumaczyć, ale nie chciało mi się słuchać i dałam jej odczuć miną - ona się odwróciła i wyleciała ze sklepu. Czemu ludziom tak ciężko jest zrozumieć innych, a wyżywać tak łatwo, ta natura ludzka wychodząca przed świętami (również poza nimi, niestety) jest obrzydliwa. Niektórzy ludzie chyba zapominają się, kiedy wchodzą do sklepu- myślą, że osoby tam pracujące będą im służyć- tak mi się przypomina fenomenalny według mnie film "Służące"- jaka natura ludzka potrafi się pokazać te negatywne strony jak wiemy, iż ktoś musi być dla nas miły i pomocny. Czasami sobie myślę, że te osoby w sklepach mają wielką ochotę strzelić w łeb kupującym. Lepiej się uśmiechnąć, to jest naprawdę proste, pomyśleć jak my byśmy się czuli na miejscu danej osoby, jak nasz krzywy uśmiech i podirytowanie wpłynie na dzień pracownika sklepu, albo jakie on ma problemy, czym się musi martwić, może kiedy właśnie "Pani od Mikroskopu" wyżywa się na niej, ona myśli o swoim chorym dziecku, tysiące możliwości, tysiące problemów jest wokół nas po co uprzykrzać sobie życie, lepiej się uśmiechnąć, powiedzieć coś miłego i będzie wszystkim dookoła lepiej. Jak już musimy kupić te prezenty, po mimo tego, iż nie mamy pojęcia co kupić, to starajmy się zdystansować do tego, albo kupić online jak irytuje nas chodzenie po sklepie, bądź zlecić to innej osobie, a  na początek sobie uświadomić, iż to co mieści się w sklepie to tylko rzeczy materialne, które znikną za jakiś czas, o których nikt nie będzie pamiętał za 10 lat, a nasz spokój i szczęście wobec obcych, a zwłaszcza wobec naszych najbliższych jest i będzie doceniane zawsze i wspominane. :).

W czasie naszych podróży, zwiedzając różne miasta, trafialiśmy również do galerii handlowych, a to soczki dla dzieci, a to coś, a to coś. Największe galerie handlowe jakie widziałam to  w Singapurze, oczywiście się zgubiłam w jednej z nich. Te galerie handlowe wyglądają jak małe miasteczka, ile jest wejść, poziomów, wind- oszaleć można.  Część stacji metra również jest połączona z galeriami handlowymi. Największe centrum handlowe, czynne 24 h jest w dzielnicy hinduskiej Little India- Mustafa Center - byłam tam kilka krotnie- sklep spożwyczy jest
ogromy- kupisz tam wszytsko, jak i na pozostałych piętrach-można kupić wszytsko, dosłownie wszystko za dobrą cenę i o każdej porze. Oprócz galerii handlowych wszechobecnych, drogich butików są też stragany- to lubie najbardziej- na powietrzu, bądź w halach targowych- tam najczęściej robimy zakupy. W Polsce jest coraz mniej straganów niestety,  ale jak tylko jest okazja to wole pochodzić po nich, niż iść do galerii. Nie tylko Singapurczycy lubią spędząć czas na zakupach, ale również na Filipinach, na wyspie Cebu mieliśmy okazję być w tamtejszej galerii handlowej - był to początek naszej podróży i potrzebowaliśy sandałków i letnich ubrań dla dzieci. Oprócz sklepów w galerii również można przejechać się ciuchcią po piętrze :D oraz jest wesołe miasteczko w środku- karuzela, samochodziki. Dzieci były zachwycone ze hoho- Im również należało się po męczącej podróży- ciekawe, czy i u nas też tak będzie???

Paulina-mama Józka i Zuzi